Stanisław Skalski sfotografowany w kabinie samolotu North American Mustang III. Fot. via Pomorskie Muzeum Wojskowe.

Stanisław Skalski – Cz. II

Po zakończonej w Afryce misji Stanisław Skalski został skierowany na stanowisko dowódcy 601 Dywizjonu Myśliwskiego RAF. Dowództwo nad jednostką objął w połowie lipca 1943 roku i stał się drugim po S/Ldr Jerzym Jankiewiczu Polakiem stojącym na czele brytyjskiego dywizjonu. W uznaniu zasług bojowych otrzymał także awans do stopnia majora. Wraz ze zbliżającym się końcem roku miał powrócić na Wyspy Brytyjskie.

W 601 Dywizjonie Myśliwskim RAF Skalski służył do połowy października. Wracał na wyspy jako żywa legenda. Osiągnięcia „Cyrku Skalskiego”, były tutaj szeroko znane i podziwiane. Zamiast kolejnych misji bojowych został jednak skierowany do dowództwa stacji RAF w Northolt, aby tam pełnić służbę na ziemi. Trwało to na szczęście dla Skalskiego krótko i po około dwóch miesiącach wyznaczono go do objęcia dowództwa nad 131 Skrzydłem Myśliwskim (wcześniej I Polskie Skrzydło Myśliwskie). Wszedł więc tym samym na wyższy szczebel dowodzenia, mając już pod sobą nie jeden, ale trzy dywizjony myśliwskie. Końcówka roku i związane z nią pogorszenie pogody sprawiło, że lotnicy skrzydła w tym i Skalski nie mieli wielu okazji do lotów bojowych. Nowy rok przyniósł jednak przyśpieszenie wypadków. Rozpoczęły się intensywne przygotowania do inwazji w Europie. Stanisław Skalski na początku kwietnia został przeniesiony na stanowisko dowódcy 133 Skrzydła Myśliwskiego (wcześniej II Polskie Skrzydło Myśliwskie). Jego doświadczenie w dowodzeniu brytyjskimi lotnikami miało istotny wpływ na tę nominację. Do skrzydła bowiem został włączony oprócz 306 Dywizjonu Myśliwskiego „Toruńskiego” i 315 Dywizjon Myśliwski „Dęblińskiego” także 129 Dywizjon Myśliwski RAF. Wszystkie latające na myśliwcach North American Mustang III.

Supermarine Spitfire Mk V, na którym w 601 Dywizjonie Myśliwskim RAF loty bojowe wykonywał między innymi Stanisław Skalski. Foto via R. Gretzyngier, W. Matusiak., Polish Aces of World War II, Oxford 1998.

 

Inwazja w Normandii rozpoczęta 6 czerwca 1944 roku sprawiła, że Skalski znowu znalazł się w swoim żywiole. Tym razem jednak pełnił rolę dowódcy większego zgrupowania i oprócz indywidualnych umiejętności musiał wykazać także wysokie zdolności organizacyjne. I tym razem nie zawiódł z powodzeniem prowadząc 133 Skrzydło Myśliwskie do walki. Podczas starć nad Normandią 26 czerwca 1944 roku wpisał na swoje konto dwa pewne zestrzelenia Bf 109, którymi zamknął swój wojenny bilans zwycięstw. W uznaniu swych dotychczasowych zasług pod koniec maja 1944 roku Stanisław Skalski został odznaczony Złotym Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari. Był jednym z ośmiu polskich lotników uhonorowanych tym odznaczeniem podczas II wojny światowej.

133 Skrzydło Myśliwskie w związku z zagrożeniem ze strony latających bomb V1 na początku lipca zostało przebazowane na lotnisko Brenzett. Stamtąd miało przeciwdziałać atakom nowej Wunderwaffe. Stanisław Skalski nie miał jednak okazji aby wpisać na swoje myśliwskie konto choćby jedną latającą wiedźmę. Uznano, że jego wiedza bardziej przyda się w dowództwie Polskich Sił Powietrznych. Praca za biurkiem nie była jednak tym co Skalski mógł znieść przez dłuższy czas. Już na początku października 1944 roku ruszył za ocean by odbyć kurs w Akademii Dowodzenia i Sztabu Generalnego w Fort Leavenworth (Command and General Staff College). Ukończenie kursu w Ameryce było ukoronowaniem wojennej kariery Skalskiego. Pomimo tego, że w trakcie kursu sam był uczniem, na koniec został poproszony o wygłoszenie wykładu dla innych studiujących tam oficerów oraz kadry dydaktycznej i wyższych dowódców. Skalski przedstawił wówczas zagadnienia związane z taktyką walk powietrznych zaczynając jeszcze od czasów służby w 4 Pułku Lotniczym w Toruniu. Wykład zrobił na obecnych bardzo pozytywne wrażenie.

Kurs w amerykańskiej akademii Skalski ukończył na początku 1945 roku. Dał się poznać jako doskonały fachowiec stąd też ze strony sojuszników pojawiły się propozycje jego dalszej służby w lotnictwie amerykańskim. Ostatecznie dla Skalskiego w perspektywie nadchodzącego końca wojny ważniejszy stał się powrót do ojczyzny. Najpierw jednak wrócił do Wielkiej Brytanii. Pierwotnie zdecydowano się wykorzystać jego wiedzę w dowództwie 11 Grupy Myśliwskiej, ale po krótkim czasie został przeniesiony na stanowisko, które pełnił przed wyprawą do USA. Ponownie został dowódcą 133 Skrzydła Myśliwskiego. Strona brytyjska jeszcze raz postanowiła uhonorować lotnika przyznając mu w sierpniu 1945 roku odznaczenie Distinguished Service Order. Skalski przez jakiś czas rozważał jeszcze propozycje złożone mu przez Amerykanów, ale ostatecznie pozostał w Wielkiej Brytanii. Nowa funkcja oficera sztabowego, którą pełnił od lutego 1946 roku w Dowództwie Brytyjskiego Lotnictwa Okupacyjnego w Niemczech była ostatnim z jego przydziałów służbowych w Polskich Siłach Powietrznych. Prawdopodobnie w Niemczech właśnie podjął ostatecznie decyzję o powrocie do Polski. Najpierw jednak musiał załatwić wszystkie niezbędne formalności w Wielkiej Brytanii, aby stamtąd na pokładzie statku ruszyć w drogę do kraju.

Od września 1939 roku Stanisław Skalski wielokrotnie udowadniał swoją przydatność oraz skuteczność bojową. Na jego oficjalnej liście zwycięstw powietrznych widnieje 18 i 11/12zestrzeleń pewnych, 2 zestrzelenia prawdopodobne oraz 4 i 1/3 uszkodzenia. Taki wynik postawił go na pierwszym miejscu wśród polskich pilotów myśliwskich biorących udział w II wojnie światowej. W ciągu kolejnych lat konfliktu Skalski pełnił coraz wyższe stanowiska w Polskich Siłach Powietrznych. Karierę na Zachodzie kończył ze stałym brytyjskim stopniem Squadron Leadera (majora) oraz z polskim stopniem majora. Warto tutaj zaznaczyć, że w okresie dowodzenia skrzydłami myśliwskimi posiadał funkcyjny stopień Wing Commandera (podpułkownika). W uznaniu swych zasług był wielokrotnie odznaczany polskimi i zagranicznymi odznaczeniami m. in. Krzyżem Złotym Orderu Wojennego Virtuti Militari, Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych (czterokrotnie), Medalem Lotniczym (trzykrotnie) czy Odznaką Honorową za Rany i Kontuzje. Jako lotnik aktywnie biorący udział w działaniach bojowych otrzymał także Polową Odznakę Pilota. Brytyjscy sojusznicy uhonorowali polskiego lotnika m. in. odznaczeniem Distinguished Service Order, a także jako jedynego Polaka trzykrotnie Distinguished Flying Cross.

 

North American Mustang III, osobisty samolot dowódcy 133 Skrzydła Myśliwskiego – Stanisława Skalskiego, sfotografowany w okresie inwazji w Normandii. Na burcie samolotu widoczne inicjały pilota „SS” – Stanisław Skalski.
Foto via http://www.modelerc.info

 

Stanisław Skalski wypłynął z Anglii na pokładzie statku SS Clan Lamont na początku czerwca 1947 roku. Razem z setkami innych żołnierzy oraz z kilkoma kompanami wyruszył do ojczyzny rządzonej obecnie przez komunistów. Statek zawinął do portu w Gdańsku 8 czerwca. Po załatwieniu formalności Skalski najpierw udał się do Kwidzyna gdzie pierwszy raz po ośmiu latach rozłąki spotkał się z rodzicami. Nie mógł jednak na razie zabawić na dłużej. Zgodnie z wytycznymi otrzymanymi jeszcze w Londynie zgłosił się do gen. Wacława Komara w celu ustalenia dalszych kroków. Spotkanie z Komarem było jednak bezowocne. Skalski udał się więc do Marszałka Roli-Żymierskiego pełniącego obowiązki Ministra Obrony Narodowej i naczelnego dowódcy Wojska Polskiego. Żymierski z kolei skierował lotnika do dowódcy Wojsk Lotniczych gen. Aleksandra Romeyki. Spotkanie z szefem ludowego lotnictwa przyniosło wreszcie jakiś konkretny rezultat. Skalski został powołany do wojska i jako swoje pierwsze stanowisko służbowe objął funkcję inspektora techniki pilotażu w Dowództwie Wojsk Lotniczych. Stanowisko dzielił z sowieckim mjr. Wasylem Gaszynem.

Standardy wprowadzane w lotnictwie wojskowym w Polsce po II wojnie światowej znacząco kontrastowały z tym z czym lotnik przybyły z Zachodu miał do czynienia. Polskie lotnictwo przejmowało system organizacji, szkolenia i działania od Sowietów razem ze wszystkimi negatywnymi zjawiskami. Potrzeba wyszkolenia dużej ilości nowego personelu lotniczego w określonych warunkach politycznych sprawiła, że w szkołach lotniczych drastycznie obniżono wymagania dla kandydatów, przyjmując wszystkich spełniających wymogi zdrowotne. Wystarczało ukończenie siedmiu klas szkoły powszechnej oraz odpowiednie nastawienie ideologiczne. W tych warunkach doświadczeni lotnicy przybywający z Zachodu mieli poprawić rezultaty szkoleniowe. Dobre wyniki pracy Skalskiego znajdowały potwierdzenie w opiniach służbowych na jego temat. Poza służbą Skalski, utrzymywał kontakty z kolegami, którzy również podjęli decyzję o powrocie do kraju. Zaczęło się też układać jego życie uczuciowe. Jesienią 1947 roku poznał Hannę Radzymińską, z którą związał się na dłużej i to z nią spędził wieczór sylwestrowy roku 1948 w domu Jana Zieleniewskiego i jego małżonki. Fakt ten jest o tyle ważny, iż to wówczas pierwszy raz od czasów wojny spotkał się ze swoim dobrym znajomym Władysławem Śliwińskim i jego pochodzącą z Wielkiej Brytanii żoną Myrą. Od czasu sylwestrowej nocy, Śliwińscy często zapraszali Skalskiego do swojego mieszkania. Przyjaźń Skalskiego i Śliwińskich rozwijała się , doszło do tego, że Skalski został ojcem chrzestnym ich syna. Kontakty jakie utrzymywał Skalski z perspektywy władz komunistycznych były jednak podejrzane. Szczególnie gdy chodziło o kontakty służbowe. Pomimo zakazów jakie wówczas obowiązywały 30 grudnia 1947 na teren jednostki Dowództwa Wojsk Lotniczych, przybył zastępca attaché wojskowego ambasady Wielkiej Brytanii jak twierdził w celu spotkania się ze Skalskim. Nie zastał go jednak, a konsekwencją wpuszczenia go na teren jednostki był rozkaz gen. Romeyki, aby unikać takich praktyk w przyszłości pod groźbą surowej kary. Mimo to pod koniec stycznia 1948 roku Skalski spotkał się z brytyjskim dyplomatą wojskowym. Pięciodniowy areszt oraz kara finansowa były konsekwencją tego „występku”. Pomimo reperkusji jakie go spotkały Skalski w marcu 1948 roku na zaproszenie siostry wspominanego wcześniej Jana Zieleniewskiego – Ireny Findeisen przybył do domu płk. Franka Jessica, attaché wojskowego ambasady USA. W jego mieszkaniu miała odbyć projekcja filmu dotyczącego prób atomowych na Atolu Bikini. Na miejscu Irena Findeisen jeszcze tego samego wieczora zapoznała Skalskiego z płk. Claude’m Turner’em, który był brytyjskim attaché wojskowym. Nie jest to bez znaczenia ponieważ niedługo później płk Claude Turner stał się celem Urzędu Bezpieczeństwa. Prowokacja mająca na celu skompromitowanie zachodnich służb dyplomatycznych w Polsce skupiła się właśnie na Brytyjczyku.

Pod koniec lat 40. XX w. w państwach bloku komunistycznego rozpoczął się proces zaostrzania kursu politycznego.  Proces ten nie ominął również lotnictwa wojskowego. W okresie tym systematycznie usuwano ze struktur wojskowych wszystkich oficerów wykształconych w II RP, lub na Zachodzie, a także tych, którzy mieli jakikolwiek związek z podziemiem niepodległościowym na terenie kraju. Trwały szeroko zakrojone czystki. W całym kraju zwalczano oddziały podziemia niepodległościowego stanowiące wówczas jeszcze duże zagrożenie dla władzy komunistycznej, zaś prokuratura wysuwała oskarżenia wobec żołnierzy będących w strukturach ludowego Wojska Polskiego, najczęściej bezpodstawnie. Chodziło przede wszystkim o usunięcie ludzi o „niewłaściwych” poglądach politycznych. Sprawa Władysława Śliwińskiego jest jednym z wyjątków tego okresu, ponieważ ten rzeczywiście prowadził na terenie kraju działalność wywiadowczą skierowaną przeciwko komunistom. Poprzez jego zatrzymanie Urząd Bezpieczeństwa uzyskał pretekst do aresztowania wielu osób między innymi innych lotników – Tadeusza Nowierskiego, Jana Pacholczyka, Zdzisława Radomskiego czy Stanisława Skalskiego. Władysław Śliwiński został aresztowany 3 czerwca 1948 roku. 4 czerwca po telefonie jego żony Skalski dowiedział się, że kolega zniknął:

Czwartego czerwca 1948 roku siedziałem w swoim gabinecie w Dowództwie Wojsk Lotniczych, kiedy zadzwonił telefon. Dzwoniła pani Śliwińska- zapłakana mówiła, że mąż dotychczas nie wrócił do domu, jest pełna najgorszych myśli nie rozumie, co mogło się stać. Angielka prawie nie znająca polskiego, była zupełnie bezradna (…) Wiadomość o zniknięciu jej męża oczywiście zaniepokoiła mnie. Zadzwoniłem do Zygmunta Sokołowskiego i we dwóch zaczęliśmy wydzwaniać po szpitalach, posterunkach milicji itd. Po Śliwińskim nie było śladu. Zadzwoniłem do narzeczonej i umówiliśmy się po pracy u jego żony, aby ją podtrzymać na duchu i naradzić się, co robić dalej, gdzie szukać”[1].

 

Władysław Śliwiński. Zdjęcie wykonane jeszcze w Wielkiej Brytanii. Foto via http://niebieskaeskadra.pl

 

Skalski tak jak zaplanował udał się tego samego dnia do mieszkania Śliwińskich, jednak na miejscu zastał już „kocioł” i od razu został zatrzymany, razem z innymi osobami, które zaniepokojone telefonami Myry Śliwińskiej również się tam zjawiły.

Pamiętam podszedłem w pewnej chwili do okna, znudzony przedłużającym się oczekiwaniem, za oknem padał deszcz- letni, rzęsisty- patrzyłem bezmyślnie na spływające po szybie krople. Natychmiast zaniepokoiło to prowadzącego rewizję. Panie Skalski- warknął- proszę odejść od okna i niech pan nie próbuje uciekać! Zrozumiałem, że w tym spektaklu nie jestem statystą, ale jednym z aktorów. Około trzeciej w nocy zajechały pod dom czarne, służbowe Citroeny i powieziono nas do gmachu MBP na Koszykową”[2].

Pierwsze wstępne przesłuchanie Skalskiego odbyło się od razu po przybyciu na Koszykową 5 czerwca 1948 roku nad ranem. Ze strony śledczego por. Henryk Wałkowicza padły wówczas pytania o życiorys i znajomość z Władysławem Śliwińskim. Potem gdy rozpoczęło się już właściwe przesłuchanie pytania zadawał płk Józef Różański – dyrektor Departamentu Śledczego MBP. W protokole spisywanym przez por. Mariana Krawczyńskiego znalazły się pytania dotyczące powrotu lotnika do kraju, nawiązywanych na miejscu relacji, szczególnie tych dotyczących zagranicznych dyplomatów i oczywiście znajomości z Władysławem Śliwińskim. W protokole nie zapisano jednak wszystkiego. Była to standardowa metoda śledczych polegająca na protokołowaniu wyłącznie tego co może mieć według nich istotne znaczenie przy stawianiu zarzutów. O tym czego w protokole nie ma wspominał jednak po latach sam lotnik. Rożański podczas przesłuchania był skupiony na znajomościach Skalskiego z oficerami w stopniu pułkownika, dopytywał o to wielokrotnie, ale pilot ciągle nie dawał mu satysfakcjonującej odpowiedzi:

Wymieniałem zdawało mi się wszystkich, ale on powtarzał z uporem: „i kogo jeszcze?” Wreszcie nie wytrzymał i zapytał wprost – A pułkownika Jastrzębskiego? Odparłem, że owszem znam Jastrzębskiego, ale pytał o oficerów, a Jastrzębski jest pracownikiem UB. Nie każdy kto nosi oficerskie znaczki, staje się oficerem.”[3].

Taka odpowiedź rozwścieczyła Różańskiego. Pytania dotyczące płk. Jastrzębskiego, dotyczyły prawdopodobnie innej operacji skierowanej przeciwko niemu przez bezpiekę. Znajomość Skalskiego z Jastrzębskim miała pozwolić na postawienie temu drugiemu zarzutów o kontakty z „rezydentem obcego wywiadu” w Polsce. Po zakończonym przesłuchaniu Skalski został osadzony w celi. Trudno było mu pogodzić się z własnym położeniem. Chcąc uzyskać jakieś informacje i wyjaśnić sprawę wysłał do płk. Różańskiego prośbę o przesłuchanie. Odpowiedzi jednak nie dostał.

 

Zdjęcia Stanisława Skalskiego wykonane po zatrzymaniu,  w Urzędzie Bezpieczeństwa w Warszawie.
Foto via http://odkrywca.pl

 

Na dalszy rozwój wydarzeń miał czekać do początku lipca 1948 roku. Został wówczas przewieziony do więzienia przy ulicy Rakowieckiej na Mokotowie. Był to też jeden elementów śledztwa. W kazamatach na Rakowieckiej Skalskiego osadzono razem z Władysławem Śliwińskim. Bezpieka podsyłając do celi agentów celnych liczyła na pozyskanie informacji dotyczących „szpiegowskich” interesów obydwu lotników:

Tu nic nie działo się z przypadku. Nie przypadkiem zamknięto mnie w celi razem z nim, nieprzypadkowy był jej skład. (…) W celi nr 59 siedziało nas pięciu. Prócz mnie i Śliwińskiego był jeszcze Karol Whitehead- siostrzeniec dra Jana Wedla, aresztowany za „szpiegostwo na rzecz Anglików”, a potem sądzony za „współpracę z Niemcami”, był młody człowiek z wileńskiego AK, którego nazwiska niestety nie pamiętam, oraz niejaki Edward Kowalewski. (…) Kowalewski- nazwisko prawdopodobnie lewe- miał 55, może 60 lat i utrzymywał, że siedzi za przynależność do ROAK. Potem się okazało, że był zwyczajnym kapusiem. (…)  W tym składzie siedzieliśmy przez kilka tygodni. Potem zaczęło się normalne tasowanie- co pewien czas zmiana celi, inny skład więźniów i tylko niezmienna zasada: w każdej celi jeden kapuś”[4].

Po pierwszych czerwcowych przesłuchaniach Skalski czekał na następne, aż do 12 października. Starszy oficer śledczy Józef Bik wypytywał lotnika przede wszystkim o okoliczności poznania się ze Śliwińskim. Pomimo prób zastraszenia Skalskiego z krótkiego przesłuchania niewiele wynikło. Do kolejnego spotkania ze śledczymi miało dojść dopiero 26 lutego 1949 roku. Tym razem ppor. Mieczysław Kobylec wypytywał o przedstawicieli dyplomacji państw zachodnich na terenie Warszawy, ich relacje ze Skalskim oraz Śliwińskim. Chodziło o wspominanych wcześniej anglosaskich dyplomatów wojskowych. Podobne nieprzynoszące satysfakcjonujących z perspektywy bezpieki wyników przesłuchania trwały dalej. Prawdopodobnie nie wszystkie protokoły z przesłuchań się zachowały.  Możliwe, że w ogóle nie powstały ponieważ dalsze „badanie” lotnika nie dawało śledczym „odpowiednich” odpowiedzi. Tego o czym nie pisano w protokołach dzielił się potem Skalski we wspomnieniach:

Siedzę dalej. Biją mnie. Midro bzdury wypisuje. Ja się do niczego nie przyznaję. Potem dostaję śledczego Mieczysława Kobylca. Każdy z nich miał swoją rolę. Ten miał bardzo dobrą rolę do odegrania, bo namawiał mnie- Skalski napisz, wszystko jedno co, napisz coś na siebie, bo tego nie wytrzymasz, zwariujesz, tutaj zatłuką cię, musisz się oskarżyć”[5].

Od 17 do 28 maja śledztwo weszło w najbardziej morderczą fazę.  Skalskiego zamęczano w wielogodzinnych przesłuchaniach.  Śledczy nie mogąc znaleźć dowodów jego rzekomych win usiłowali złamać lotnika i zmusić go do podpisywania preparowanych fikcyjnych zeznań. Aby tego dokonać katowali Skalskiego bez skrupułów:

Wezwali mnie. Było ich czterech czy pięciu. Był Humer, Serkowski- prawa ręka Różańskiego, Midro- oficer śledczy i taki, myśmy go nazywali „Poniatowski”, „Klucznik”- bo o mały włos mnie oka nie wybił kluczem. Zaczęli mnie tam rozpychać, siłą rozebrali, spodnie zdjęli, koszulę podciągnęli. Nago leżę na stołku, na brzuchu, a spodniami powiązali mnie nogi, żebym nie kopał. (…) „Klucznik”, jak leżałem na brzuchu, stanął tyłem do nich, kolanami objął moją szyję. (…) Bili mnie różnymi pałkami. Po nerkach, nogach, w górę, w dół. (…) Tylko słyszałem tak jakby mnie kroili, gwizd taki, jak gdyby blachy i czułem cięcia na siedzeniu, nogach. (…) Krew się lała. (…) Później nagiego wstawili mnie do , jak myśmy nazywali „komina Różańskiego”. (…) To było coś takiego- metr na metr, czy niecały metr- wysoki komin betonowy i stało się w ekskrementach. (…) Stałem w tych świństwach i jak patrzyłem, hen w komin, to widziałem albo ciemno, albo błękit nieba- to wiedziałem, że jest dzień”[6].

Ostatecznie w wyniku serii morderczych przesłuchań Skalski zdecydował przyznać się do stawianych mu przez śledczych wymyślonych oskarżeń o prowadzenie na terenie kraju działalności wywiadowczej. Kontakty z  anglosaskimi dyplomatami oraz z Władysławem Śliwińskim oskarżonym o szpiegostwo dopełniły zaś „winy” lotnika. Skalski wielokrotnie wycofywał się ze składanych zeznań, za każdym razem zaznaczał, że są kłamstwem i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Śledczy jednak uzyskali to czego chcieli. W tamtych okolicznościach politycznych przyznanie się do winy było podstawowym dowodem. Nie ważne, że uzyskanym wskutek fizycznych i psychicznych tortur. Usatysfakcjonowani oprawcy uporządkowali zeznania Skalskiego, a następnie sformułowali akt oskarżenia. Śledztwo zostało zamknięte 22 października 1949 roku. Naczelna Prokuratura Wojskowa akt oskarżenia zatwierdziła na początku 1950 roku i skierowała sprawę do Wojskowego Sądu Rejonowego. Stanisław Skalski zapoznał się z aktem oskarżenia 1 lutego 1950 roku i w niepewności miał oczekiwać na rozprawę.

Odbyła się ona w jednej z cel więzienia przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie i miała miejsce 30 marca 1950 roku. W skład sądu weszli przewodniczący mjr Mieczysław Widaj oraz ławnicy – mjr Ludwika Bobrowska oraz mjr Mikołaj Danielewski. Sędzia pomimo odnotowania w trakcie rozprawy sprzeczności w zeznaniach Skalskiego nie miał potem wątpliwości przy formułowaniu wyroku. Obecność na rozprawie Władysława Śliwińskiego zarzekającego się, że Skalski nie prowadził działalności wywiadowczej także nie miała żadnego wpływu na ostateczny wyrok. Datę jego ogłoszenia wyznaczono na 7 kwietnia 1950 roku. Lotnik wspominał ten dzień po latach:

„W tydzień później, w Wielki Piątek, wyprowadzono mnie ponownie z celi, tym razem po to, aby odczytać wyrok. Pamiętam, że prowadzący mnie strażnik zapytał po drodze:

– Kto was sądził?

– Widaj

Pokiwał głową ze współczuciem.

– To macie czapę!

Nie pomylił się. Widaj w „oprawie” dwóch milczących kabewiaków odczytał mi wyrok śmierci i potwornie długie jego uzasadnienie”[7].

Wyrok zawierał w sobie zebrane podczas bestialskich przesłuchań fałszywe oskarżenia. Oficjalnie brzmiał w następujący sposób:

A/ mjr. Skalski Stanisław s. Szymona jest winien przest. Z art. 15 § 1, § 2 i art. 7 z dekretu z dnia 13 czerwca 1946 roku popełnionego w ten sposób, że działając na szkodę Państwa Polskiego w okresie od jesieni 1947 roku do 4 czerwca 1948 roku w Warszawie i w Zalesiu koło Warszawy przekazywał attaché wojskowemu ambasady USA pułkownikowi Jessic’owi oraz attaché lotniczemu ambasady Wielkiej Brytanii pułkownikowi Turnerowi, a następnie rezydentowi wywiadu Intelligence Service 6 Śliwińskiemu Władysławowi, stanowiące tajemnicę wojskową, co do dyslokacji jednostek lotniczych na terenie Polski, ich wyposażenia o systemie patrolowym o wyszkoleniu oraz o obsłudze personalnej kierowniczych stanowisk Dowództwa Lotnictwa WP.

B/ majora Skalskiego Stanisława s. Szymona za ten czyn Sąd skazuje: na podst. art. 15 § 2 dekr. Z dnia 13 czerwca 1946 roku na karę śmierci z pozbawieniem praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze i z przepadkiem całego mienia w myśl art. 46 § 1a i art 48 § 1 kkwp”[8].

Sąd w uzasadnieniu wyroku umieścił kilka charakterystycznych sformułowań ideologicznie potwierdzając słuszność wymierzonej kary. Dodatkowo zaznaczając, że Skalski jako zasłużony lotnik nie może liczyć na łagodne traktowanie:

Ewentualne zasługi wojenne oskarżonego które zostały zdyskontowane przez imperialistyczne ośrodki, które ujawniły swą wrogość wobec Polski- nie mogą uzasadnić żadnego złagodzenia kary, na jaką oskarżony zasłużył.

Swym przestępczym działaniem wykazał on bowiem, że walczył z Niemcami nie dla dobra kraju ojczystego, lecz dla dobra państw imperialistycznych, na których służbę przeszedł”[9].

Ostatnim etapem odczytania wyroku, było pytanie sędziego Widaja o ostatnie życzenie oskarżonego.
I tutaj Skalski ze znaną sobie tylko pewnością siebie i inteligencją odpowiedział:

Wysoki sądzie, proszę otworzyć okno, żeby trochę sprawiedliwości weszło! Przecież to oszustwo!”[10]

Sprawiedliwość była jednak ostatnią rzeczą jakie widziały stalinowskie sądy. Skalski jeszcze tego samego dnia został przewieziony do więzienia w Rawiczu, gdzie miał oczekiwać na wykonanie wyroku. Matka lotnika Józefa Skalska, starała się jakoś ratować syna. Wynajęła więc prawnika, który sformułował skargę rewizyjną. Adwokat słusznie argumentował, że w aktach sprawy brak dowodów na to, że Skalski pracował jako agent wywiadu. Znając jednak „wyrozumiałość” stalinowskich sądów nie wnosił o uniewinnienie, ale o zmianę kategorii przestępstwa ze szpiegostwa na zdradę tajemnicy wojskowej. Skarga rewizyjna została jednak odrzucona. Stanisławowi Skalskiemu nie pozostało więc nic innego jak tylko czekać w niepewności na dzień wykonania kary. Oczekiwanie to trwało przez 12 miesięcy. Nikt nie informował go, czy, kiedy i jak wyrok będzie wykonany, każdy dzień mógł być tym ostatnim. Odbywanie kary w Rawiczu, nie przebiegało zaś lekko. Skalski po przybyciu na miejsce został wtrącony do pojedynczej celi gdzie siedział przez trzy miesiące. Potem został przeniesiony do celi wspólnej. Częstą praktyką było jednak wtrącanie więźniów do ciemnicy na kilka dni, jak opisywał sam Skalski:

Ciemnica była mokra lub szron osiadał, gdy ostrzejszy mróz był. Co drugi dzień dostawałem posiłek- morzono głodem i zimnem”[11].

W końcu 29 stycznia 1951 roku prezydent Bolesław Bierut, skorzystał wobec Stanisława Skalskiego z prawa łaski i zdecydował o zmianie wyroku z kary śmierci na dożywotnie więzienie z pozostawieniem w mocy kar dodatkowych. Skalskiego poinformowano o tej decyzji 22 lutego 1951 roku czyli prawie miesiąc później. Niełatwo dziś jednoznacznie stwierdzić co miało wpływ na zmianę decyzji dotyczącej wyroku. Był to czas, w którym kary śmierci wobec wrogów władzy ludowej były wykonywane często i systematycznie. Trudno uznać za istotny powód dziesiątki listów wysyłanych przez matkę Skalskiego do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, do władz komunistycznych i prezydenta Bieruta, gdyż te albo nie docierały na miejsce przeznaczenia, albo pozostawały bez odpowiedzi. Poza tym toczące się w tym okresie sprawy o podobnym charakterze pomimo błagań ze strony rodzin nie spotykały się choćby z odrobiną uznania. Informacji o tym co ostatecznie zadecydowało o zmianie decyzji dotyczącej wyroku prawdopodobnie nie uda się już nigdy odnaleźć.

5 marca 1953 roku po śmierci Józefa Stalina dało się w areszcie odczuć lekką odwilż. W grudniu 1953 Skalski został przewieziony do więzienia MBP we Wronkach. Więźniom dawano tutaj nieco więcej swobody. Lotnik zaczął spisywać pamiętnik, mógł również czytać gazety i książki. Pisał też apelacje i prosił o ponowne rozpatrzenie wyroku, jednak bez większych efektów. W grudniu 1953 roku za granicę uciekł ppłk Józef Światło –  zastępca dyrektora Departamentu X MBP. Prominentny funkcjonariusz aparatu represji zaczął następnie na antenie Radia Wolna Europa ujawniać prawdziwą twarz władz komunistycznych w Polsce. W odpowiedzi na to rozpoczął się w kraju proces oczyszczania wizerunku władzy i pozornego rozliczania nadużyć z okresu stalinowskiego. Ostatecznie doprowadziło to do zmian w kierownictwie PZPR w październiku 1956 roku. I dopiero wówczas Stanisław Skalski na podstawie ustawy amnestyjnej został wypuszczony na wolność 20 kwietnia 1956 roku.

Po wyjściu z więzienia Skalski ruszył do Warszawy, gdzie zatrzymał się u dawnych znajomych – braci Kokozow. Otrzymane w maju odszkodowania za krzywdy poniesione podczas śledztwa oraz przydział na mieszkanie, o który wystarał się niedługo potem pozwoliły lotnikowi stanąć na nogi. Myśląc o swym dalszym losie nie planował powrotu do wojska. Dynamiczna rzeczywistość roku 1956 przyniosła jednak zmianę władzy i nowe okoliczności. Władysław Gomułka, świeżo upieczony I Sekretarz KC PZPR szukając argumentów legitymizujących jego ekipę polityczną chciał wykorzystać także zasłużonych weteranów II wojny światowej. Skalskiego wielokrotnie namawiano, aby wrócił do służby. W tamtym czasie ukazała się nawet fikcyjna prasowa wzmianka o tym, że Skalski wśród innych byłych lotników PSP wraca do wojska. Po burzliwej rozmowie z gen. Marianem Spychalskim ówczesnym wiceministrem obrony narodowej i szefem Głównego Zarządu Politycznego WP, lotnik ostatecznie dał się przekonać. Razem ze Skalskim do służby powracali także inni byli lotnicy PSP tacy jak Wacław Król, Witold Łokuciewski czy Ignacy Olszewski. Początkowo Skalski pełnił służbę jako kierownik Sekcji Historycznej Oddziału Naukowo Wydawniczego w Dowództwie Wojsk Lotniczych. Następnie objął stanowisko inspektora pilotażu i w roku 1957 razem z kolegami z PSP przeszedł szkolenie na samoloty odrzutowe w 62 Pułku Szkolno-treningowym Lotnictwa Myśliwskiego w Krzesinach pod Poznaniem. Wszystkie te zabiegi mające sprawić by weterani znów wrócili w powietrze miały jednak głównie pokazowy charakter.

Weterani walk II wojny światowej sfotografowani przy samolocie MiG-15UTI podczas szkolenia w 1957 roku. W kabinie mjr Ignacy Olszewski (w PSP dowódca Dywizjonu 302, a potem Dywizjonu 308), stoją od lewej: mjr Witold Łokuciewski (ostatni d-ca Dywizjonu 303), mjr Stanisław Skalski, mjr Wacław Król (d-ca Dywizjonu 302,  później III Skrzydła Myśliwskiego, a od 16 lipa 1945 dowódca 131. Skrzydła Myśliwskiego).
Foto via www.odkrywca.pl

 

Skalski po powrocie do służby w 1956 roku, „automatycznie” został zaangażowany w życie społeczno-polityczne. Od zakończenia wojny minęło ledwie jedenaście lat, wszyscy więc pamiętali go jeszcze bardzo dobrze i gdy tylko nadarzała się okazja korzystali z możliwości spotkania się ze sławnym lotnikiem. Od 1957 roku w czasopiśmie „Kierunki” zaczął ukazywać się pamiętnik Skalskiego z okresu walk wrześniowych, który potem został wydany w formie cieszącej się do dziś ogromną popularnością książki „Czarne krzyże nad Polską”.  Podobnie jak inni lotnicy powracający do służby, Skalski jeździł po kraju spotykając się z tłumami słuchaczy i opowiadając o swoich przeżyciach z 1939 roku i późniejszych z okresu walk na Zachodzie. Lotnik został też w tamtym czasie zaangażowany do pracy nad filmem „Historia jednego myśliwca”, który swą premierą miał w 1958 roku. Razem z reżyserem Hubertem Drapellą i scenarzystą Jackiem Wejrochem był współautorem scenariusza. Pełnił też funkcję konsultanta technicznego do spraw lotnictwa. Film opowiadał historię polskiego lotnika, uczestnika Bitwy o Anglię. Nie odniósł jednak w swoim czasie spektakularnego sukcesu. W recenzji Lucjana Kydryńskiego, która ukazała się w magazynie „Przekrój” można było przeczytać m. in.:

Jeśli wszyscy Polacy w RAF-ie mieliby takie umiejętności i takie szczęście jak ów filmowy „as” Stefan Zaremba, to wkład ich do walki z Luftwaffe byłby dla Anglii co najmniej uciążliwy”[12].

Zarzuty Kydryńskiego były w dużym stopniu trafne, nie da się ukryć, że film wpisywał się w linie propagandową PRL i miał na celu ukazanie pilotów walczących na Zachodzie w określonym świetle. Pytanie prawdopodobnie bez odpowiedzi brzmi jak duży wpływ na kształt scenariusza miał tak naprawdę Skalski? Czy pełnił tam rzeczywiście istotną, decyzyjną rolę? Film jednak pozostał pewnym obrazem epoki i co ciekawe dziś spotyka się z dużym zainteresowaniem. Głównie przez środki jakie zostały w nim zastosowane takie jak na przykład sowieckie samoloty Jakowlewa przebudowane na potrzeby filmu tak aby przypominały brytyjskie Hurricane’y czy Spitfire’y.

 

Stanisław Skalski wraz z aktorami sfotografowany na planie filmu „Historia jednego myśliwca”.
Foto via http://lotniczapolska.pl

Skalski jako weteran wojenny w drugiej połowie lat 50- tych dołączył do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Związek kombatancki ZBoWiD utworzony 2 września 1949 roku zrzeszał byłych żołnierzy regularnych formacji wojskowych okresu II wojny światowej, organizacji konspiracyjnych czy więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych. Po 1956 roku, aby rozszerzyć i ocieplić wizerunek związku zrzeszającego przede wszystkim weteranów ludowego Wojska Polskiego zabiegano, aby zapisywali się do niego także weterani walk na Zachodzie. Na tej fali w struktury ZBoWiDu został włączony Stanisław Skalski, który przez kilka lat był członkiem zwyczajnym, a potem przez dłuższy czas zasiadał w zarządzie głównym organizacji.

Pod koniec lat 50-tych lotnik zaczął odzyskiwać spokój w życiu prywatnym, związał się z Marią Sobiczewską, z którą następnie w 1959 roku wszedł w związek małżeński. Z kolei służba Skalskiego w wojsku poza mocnym akcentem z końcówki lat 50-tych w postaci przeszkolenia na samolotach odrzutowych w Krzesinach, przebiegała przede wszystkim zza biurka. Przez szereg lat lotnik był związany w głównej mierze z Oddziałem Wydwaniczo-historycznym i Wydziałem Studiów Dowództwa Wojsk Lotniczych. Ostatnimi stanowiskami jakie piastował bezpośrednio w wojsku były funkcje starszego pomocnika szefa Oddziału Operacyjno-rozpoznawczego Sztabu w Inspektoracie Lotnictwa. Następnie od 1968 roku pracował przy Aeroklubie PRL, najpierw jako Sekretarz Generalny APRL, a potem jako pełnomocnik Dowództwa Wojsk Lotniczych przy zarządzie głównym aeroklubu. Ostatecznie służbę zakończył w 1972 roku i przeszedł na emeryturę.

Aktywny charakter sprawiał jednak, że Skalski angażował się w życie kraju. W 1975 roku lotnik stał się jednym z sygnatariuszy tzw. Listu 59, w którym reprezentanci opozycji demokratycznej sprzeciwiali się wprowadzeniu do konstytucji PRL zmian zaproponowanych przez władze komunistyczne we wrześniu 1975 roku. Polegały one na dodaniu zapisów m. in. o przewodniej roli PZPR, trwałym sojuszu z ZSRS i zależności (uznaniowości) respektowania praw obywatelskich przez władze PRL. Szczególnie ten ostatni punkt stał w sprzeczności z ustaleniami Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie z sierpnia 1975 roku, gdzie władze PRL zobowiązały się do przestrzegania praw człowieka. W konsekwencji znalezienia się na liście sygnatariuszy Skalski został obiektem rozpracowania operacyjnego aparatu represji. Działania służb PRL, przyniosły skutek gdyż lotnik ostatecznie był zmuszony do odcięcia się od sprawy listu.

Skalski nie miał jednak zamiaru rezygnować z udziału w życiu społecznym. Zawsze szukał własnej drogi, nie da się też ukryć, że wielu próbowało wykorzystywać jego autorytet. Prawdopodobnie podobnie było w 1980 roku kiedy zaczął się angażować w organizacji Zjednoczenie Patriotyczne Grunwald. Dość szybko jednak jego zainteresowanie działalnością grupy osłabło i z coraz mniejszą aktywnością udzielał się w strukturach, aż do jej formalnego końca w roku 1990. Zanim jednak nastał czas przemian w 1988 roku Stanisław Skalski odebrał odebrał z rąk gen. Wojciecha Jaruzelskiego nominację na generała brygady (wcześniej był nominowany na podpułkownika w 1957 i pułkownika w 1965 roku). Nominacja generalska, która prawdopodobnie był próbą ogrzania się władz komunistycznych w świetle autorytetu weterana sprawiła jednak, że najskuteczniejszy polski pilot II wojny światowej wreszcie został należycie doceniony. Podobne zdanie wyrażało zresztą wielu jego kolegów lotników tak w kraju jak i poza jego granicami.

W 1989 roku w Polsce rozpoczęła się transformacja ustrojowa. Dla Skalskiego była to kolejna okazja do aktywności społeczno-politycznej. W wyborach parlamentarnych 1991 roku kandydował z ramienia Chrześcijańskiej Demokracji. W wyborach ugrupowanie uzyskało 2, 36% głosów i uzyskało pięć mandatów poselskich. Skalski nie dostał się jednak do sejmu. Powtórnie kandydował w 1993 roku tym razem z ramienia Samoobrony. Komitet uzyskał wówczas 2,78% głosów i nie przekroczył progu wyborczego. Niepowodzenia w wyborach nie sprawiły jednak osłabienia aktywności weterana. Działalność polityczną prowadził do 2000 roku. Wtedy to działał w komitecie wyborczym Tadeusza Wileckiego startującego z ramienia Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego na urząd prezydenta Polski. Prezydentem został jednak wówczas Aleksander Kwaśniewski.

Aktywność społeczno-polityczna lotnika z pewnością trwałaby dłużej jednak z czasem Stanisław Skalski zaczął podupadać na zdrowiu. Powoli wycofywał się z życia publicznego. W 2003 roku trafił do szpitala, a po powrocie z niego był pod opieką rodziny. W listopadzie 2004 roku, jego stan bardzo się pogorszył, aż w końcu 12 listopada w wieku 88 lat wojenny bohater zmarł w szpitalu w gronie najbliższych.  Został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Na uroczystościach pogrzebowych obecny był m. in. Prezydent RP na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Dowódcę Sił Powietrznych reprezentował gen. bryg. Mieczysław Kaczmarek zaś Wyższą Szkołę Oficerską Sił Powietrznych Rektor Komendant gen. bryg. pil. Tadeusz Kuziora. Pomimo niesprzyjającej pogody w ostatniej drodze gen. bryg. pil. Stanisława Skalskiego żegnały tłumy warszawiaków.

Stanisław Skalski dzięki swoim zasługom i cechom jakie charakteryzowały go przez całe życie bardzo dobrze zasłużył sobie na wieczną pamięć.  Po jego śmierci już 2005 roku powstał w reżyserii Zbigniewa Kowalewskiego film dokumentalny opowiadający historię życia weterana pt. „Spętany Anioł”. W 2007 roku ukazała się pierwsza kompletna biografia Stanisława Skalskiego napisana przez Katarzynę Ochabską, która pieczołowicie zebrała fakty na temat życia lotnika, przeplatając je niepublikowanymi nigdy wcześniej wspomnieniami. Rok później ukazał się kolejny film dokumentalny na temat Skalskiego pt. „Żyłem jak chciałem” w reżyserii Agnieszki Bujas. Rok 2015 przyniósł biografię lotnika autorstwa Grzegorza Sojdy i Grzegorza Śliżewskiego, zaś w roku 2017 ukazała się w języku angielskim książka opowiadająca o życiu asa autorstwa Franciszka Grabowskiego.

Od czasu śmierci bohatera systematycznie w przestrzeni publicznej zaczęły pojawiać się w różnych formach symbole pamięci o wybitnym lotniku takie jak np. tablice pamiątkowe czy murale. Już w 2005 roku na ścianie budynku przy Alei Wyzwolenia 10 w Warszawie, gdzie znajdowało się mieszkanie Stanisława Skalskiego umieszczono tablicę pamiątkową. Z biegiem lat przybywają kolejne. Wiele instytucji otrzymało też imię lotnika. Stało się tak m. in. w przypadku Wrocławskiego Klubu Seniorów Lotnictwa czy Aeroklubu Pomorskiego w Toruniu. W szkołach pamięć o Stanisławie Skalskim również jest żywa. Jego imię przyjęły np. Szkoła Podstawowa w Polichnie czy Zespół Szkół w Woli Mystkowskiej. Lotnik doczekał się też ulic swojego imienia np. w Lublinie czy w Warszawie.

Stanisław Skalski symbolicznie wrócił także w powietrze. W lipcu 2015 roku jeden z samolotów MiG-29UB o numerze bocznym 4105 należący do 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku otrzymał specjalne malowanie. Na statecznikach pionowych samolotu pojawiły się wizerunki lotnika. Sama baza 2 listopada 2015 roku przyjęła imię gen. bryg. pil. Stanisława Skalskiego.

Lotnik ciągle obecny jest w świadomości społecznej. Jego zasługi w trakcie wojny, cierpienie po jej zakończeniu oraz aktywność w życiu społecznym na zawsze pozostawią ślad w pamięci kolejnych pokoleń.

Katarzyna Ochabska autorka biografii Stanisława Skalskiego, w słowach które zostały umieszczone w nekrologu najpełniej podsumowała sylwetkę bohatera:

Odszedł Wielki Człowiek, Polak, który największym ukochaniem darzył swą Ojczyznę. Już za życia nasza duma narodowa, symbol, który nie dał się złamać przez najcięższy los. Pasja życia pomogła Jemu podźwignąć się po tragicznych przeżyciach więziennych. Pasja lotnicza dodawała blasku całemu Jego życiu. Prawy honorowy szczery i zawsze oddany Polsce. Zawsze wierny sobie i swoim ideałom. Jego niezłomna postawa, w parze z odpowiedzialnością, poświęceniem i osobistym zaangażowaniem stworzyły człowieka niezwykłego, który całym swoim życiem wykazał, iż nie tylko jest godnym oficerskich szlifów i odznaczeń, ale nade wszystko miana wzoru i autorytetu dla nas i przyszłych pokoleń”[14].

Mig-29UB z wizerunkami Stanisława Skalskiego należący do 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku.
Foto via http://magazyn.7dni.pl

 

Jeśli chcecie dokładnie zapoznać się z życiorysem Stanisława Skalskiego polecam biografie:

  • Katarzyna Ochabska, Stanisław Skalski, Warszawa 2007.
  • Grzegorz Sojda, Grzegorz Śliżewski, Generał pilot Stanisław Skalski. Portret ze światłocieniem, Warszawa 2015.

Po angielsku:

  • Franciszek Grabowski, Skalski against all odds, Wielka Brytania 2017.
_________________________________________________________________________________________________________________

[1] H. Nakielski, Jako i my odpuszczamy, Warszawa 1989, s. 150.

[2] Ibidem, s. 150.

[3] Ibidem, s. 151.

[4] Ibidem, s. 152- 153.

[5] K. Ochabska, Stanisław Skalski, Warszawa 2007, s. 192.

[6] Ibidem, s. 192.

[7] H. Nakielski, Jako i my odpuszczamy, Warszawa 1989, s. 155-156.

[8] AIPN, IPN BU 0259/401, k. 155.

[9] Ibidem, k. 157.

[10] K. Ochabska, Stanisław Skalski, Warszawa 2007, s. 199.

[11] G. Sojda, G. Śliżewski, Generał pilot Stanisław Skalski. Portret ze światłocieniem, Warszawa 2015, s. 142.

[12] Ibidem, s. 154.

[13] K. Ochabska, Stanisław Skalski, Warszawa 2007, s. 255.

Bibliografia:

Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej (AIPN): IPN BU 0259/401, IPN BU 944/284.
Cynk J. B., Polskie Siły Powietrzne w wojnie 1939-1943, t.2, Gdańsk 2002.
Ochabska K., Stanisław Skalski, Warszawa 2007.
Śliżewski G., Sojda G., Cyrk Skalskiego, Warszawa 2009.
Sojda G., Śliżewski G., Generał pilot Stanisław Skalski. Portret ze światłocieniem, Warszawa 2015.
Nakielski H., Jako i my odpuszczamy, Warszawa 1989.
Matusiak W., Powojenne losy elity Polskiego lotnictwa [w:] Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej, nr 10-11 październik-listopad, Warszawa 2007.
Pokosiński J., TUN. Tatar- Utnik- Nowicki. Represje wobec oficerów Wojska Polskiego w latach 1949-1956, Warszawa 1992.
Tochman K., Z ziemi obcej do Polski. Losy żołnierzy PSZ na Zachodzie, którzy powrócili do kraju po II wojnie światowej, t.1, Zwierzyniec- Rzeszów- Londyn 2006.
Wawrzyniak J., ZBoWiD i pamięć drugiej wojny światowej 1949-1969, Warszawa 2009.
Gasztold- Seń P., Koncesjonowany Nacjonalizm. Zjednoczenie patriotyczne Grunwald 1980- 1990, Warszawa 2012.
Gretzyngier R., Matusiak W, Polish Aces of World War II, Oxford 1998.
https://www.polishairforce.pl/skalski.html

 

Stanisław Skalski – Cz. I

Udostępnij Tweet
1939-1945, 1945-1975